wtorek, 2 kwietnia 2013

Witajcie.

Cóż, zrobiłam ogromną przerwę, to prawda, jednak... kiedy miałam usunąć tego bloga zobaczyłam Wasze komentarze. Sądziłam, ze moje wypociny nie spodobają się nikomu... to chyba niemożliwe! :)
Dziękuję Wam za nominację, to bardzo miłe.
Myślę, że zacznę pisać kolejny rozdział już niedługo, postaram się nie zawieść.
Poza tym, ze jest tu kolejny blog który zasługuje na uwagę nawet bardziej niż mój.

http://waitingtillyouwerealone.blogspot.com/


Autorka ma wielki talent, a sądzę, że wiele osób go czyta, jednak nie zostawia po sobie śladów. Jeżeli tak jest to proszę, komentujcie go. Autorce byłoby na pewno miło i podniosłoby ją to na duchu.
Pozdrawiam.
Roksana.

poniedziałek, 21 stycznia 2013

5. Strach


Cześć! Po baardzo długiej przerwie powróciłam i mam dla Was nowy odcinek. Mam nadzieję, że się spodoba. :)

Miłego czytania!
____________________________



-Kris, dobrze że wpadłeś. Ja już zupełnie nie wiem co mam robić... - Szeptał Sauli do dobrego przyjaciela Adama - Krisa Allena. Piosenkarz miał właśnie trochę wolnego czasu, więc wpadł by odwiedzić przyjaciół.
-Gdzie on jest? - Zapytał zdziwiony zawieszając kurtkę.
-Siedzi w salonie i ogląda jakiś film...- Mruknął Koskinen.
-Co w tym złego? To chyba normalne...? - Zdziwił się Allen.
-Bez koszulki, zarośnięty... przy czym... je popcorn. - Jęknął Sauli wystraszony.  - Adam nigdy nie jada popcornu, rozumiesz?!
-Hej, nie panikuj. - Uspokoił go mężczyzna. - Zaraz zobaczymy co powie na starego kumpla z początków jego kariery. - Uśmiechnął się, po czym ruszył w stronę pokoju z którego dochodziły dźwięki telewizora.
    Lambert rzeczywiście nie wyglądał dobrze. Przy jego stopach leżały dwie butelki po whiskey. To one najbardziej rzuciły się przyjacielowi w oczy.
-Adam pijaczyna? Tego jeszcze nie grali. - Zaśmiał się, kiedy brunet spojrzał na niego.
-Cześć Kris... - Szepnął. - Nie zauważyłem cię...
-Rozumiem. - Mężczyzna usiadł obok. - Co z tobą? Jak się czujesz?
-Nie najgorzej... - Wydukał z siebie Adam, po czym odwrócił wzrok. Wyraźnie nie miał ochoty na rozmowę.
-Ale najlepiej pewnie też nie? - Zapytał Kris po czym poklepał go po ramieniu. - Chcesz porozmawiać?
Adam kiwnął głową i wskazał, by Sauli zostawił mężczyzn samych. Blondyn wyszedł z pokoju i usiadłszy przy małym stoliku w kuchni wzdychał, dopijając zimną już kawę.
-Więc, jesteś tu z powodu...? - Zapytał Adam. Nie spodziewał się wizyty przyjaciela.
-Sauli poprosił bym was odwiedził. Wiesz, oznajmił mi, że nie radzi już sobie z tobą. Wiesz, że on martwi się o ciebie? -Pytał Allen. Mężczyzna naprawdę chciał pomóc Lambertowi, gdyż taką miał już naturę. - Hej, stary! Opowiedz mi wszystko, co cię trapi, a ja spróbuję pomóc, dobrze? 
-W porządku... - Bąknął Adam obojętnym głosem i położył nogi na stolik drapiąc się po zaroście.
-A właśnie... zarost... - Szepnął Kris wskazując palcem na brodę Adama. - Może ogarniesz się trochę?
-Dlaczego miałbym to robić? - Zdziwił się czarnowłosy. Uważał, że dobrze wyglądał.
-Nie zauważyłeś, że już wcale o siebie nie dbasz? Wiesz ile koncertów odwołałeś? Człowieku, spójrz na siebie! - Krzyknął Kris. Adam nie spodziewał się tego i drgnął nagle. - Sauli potrzebuje miłości której mu ostatnio nie dajesz, rozumiesz? - Potrząsnął przyjacielem. - Mi-ło- ści!
Lambert zmrużyl oczy. Nie takiej reakcji oczekiwał Kristopher. Adam zawsze był pełen energii i zapału.
-Zwariowałeś? - Warknął Adam. - Nie mam siły na seks a co dopiero na miłość...
-Ty? Nie masz siły na seks? - Na jego twarzy pojawiło się zdziwienie, jednak po chwili zaśmiał się. - Co się z tobą dzieje? A może to... coś z Koskinenem? Nie pociąga cię już w tej sferze? 
-Nie żartuj... - jęknął- Sauli jest pięknym i cudownym kochankiem, jednak mnie... mnie trapi sprawa Tommyego.
-Ah... już rozumiem. - Szepnął. - Powiedz mi, co się dzieje, bo nie jestem zbytnio w tym rozeznany...
Lambert uśmiechnął się smutno.
    Kris był świetnym słuchaczem, dlatego Adam zawsze prowadził z nim rozmowy o wszystkich swoich problemach. Były jak spowiedź. Mężczyzna potrafił mu zaufać. Jednym słowem uwielbiał rozmowy z Allenem.
-Eh... zgubiłem ich... policjanci jechali za mną... straciłem wszystko. - Wyszeptał, a po jego policzku spłynęła łza.- Nie wybaczę sobie...
-Hej, nie obwiniaj siebie! - Powiedział Kris stanowczym tonem. Nie mógł patrzeć jak przyjaciel cierpi. - Może wyskoczymy gdzieś? Chodź... -Mężczyzna delikatnie złapał dłoń przyjaciela i pociągnął go za sobą.
-Wszystko jedno... - Jęknął. - Tylko... może najpierw przebiorę się i odświeżę?
-Dobry pomysł! - Wykrzyczał nagle Allen i uśmiechnął się.
-Hej! - Krzyknął Sauli z kuchni widząc Krisa trzymającego kurtkę w ręce.. - A wy dokąd?!
-Najprawdopodobniej do kawiarni, a co? - Zaśmiał się Allen czekając na Adama pod drzwiami.
-Jak to? To znaczy... - Koskinen się zawiesił. W jego oczach pojawiły się małe iskierki. - Przecież... przecież nie chciał nigdzie ze mną wychodzić...
-Sauli.... - Mężczyzna objął go ramieniem. - On nie miał ochoty nigdzie iść... to ja go wyciągnąłem. - Szeptał ciepłym tonem głosu. -Adam potrzebuje czasu którego musisz mu dać.
Kris chciał załagodzić sytuację. Czuł, że Adam dusi się w tym związku, jednak nie ma siły zostawić Sauliego.  Widział, jak Lambert oszukuje i siebie i swojego narzeczonego. Allen po prostu nie chciał się wtrącać. Decyzja i tak należała tylko do przyjaciela.
-Już jestem... - Brunet zszedł ze schodów po dwudziestu minutach. Na wymięty T-Shirt zarzucił niechlujnie sweter i założył czapkę. Jak zwykle nie chciał, by ktokolwiek go rozpoznał.
-Świetnie! - Mężczyzna wyraził wielki entuzjazm na widok Adama.
-Sauli... - Lambert delikatnie ucałował jego policzek. - Kocham cię.
Słowa były jakby puste, nie wyrażały żadnych emocji. Lambert nie wiedział co czuje.
-Dobrze, możemy już iść? - Zapytał Kris gorączkowo zakładając kurtkę.
-Pewnie... - Adam uśmiechnął się leniwie.

...
Padał właśnie obfity śnieg, gdy Kris Allen wszedł do kawiarni, a Adam pospiesznie zamykał drzwi swojego samochodu. Mężczyzna nie był pewien po co przyjechał tutaj z przyjacielem. Widok ulicy na której odbyła się pogoń był dla niego dobijający. Był take pogrążony w myślach, że nie zauważył nawet kiedy przeszedł na drugą stronę drogi.
-No więc? - Zapytał Adam.
-Tak, więc powiedz mi... Czy ty... nie czujesz przypadkiem niczego do... Tommyego? - Słowa przychodziły Allenowi z trudnością, lecz wydusił je z siebie. Gdy zobaczył Adama krztuszącego się powietrzem miał ochotę uderzyć się w głowę.
-Oszalałeś?! - Wrzasnął, jednak uspokoił się gdy tylko poczuł na sobie wzrok ludzi. Lambert zawsze szybko się denerwował.
-Może tobie wydaje się, ze kochasz Sauliego... - Szeptał Kris. Musiał dokończyć to, co zaczął. - Właściwie, to wiesz co to za uczucie kochać kogoś?
Lamberta zamurowało. Poczuł niemiły uścisk w brzuchu...
-Adam? - Mężczyzna próbował przywołać go do rzeczywistości, jednak na próżno. Brunet bacznie przyglądał się pewnemu człowiekowi.
-Kto to jest? Nowy kochanek? - Zaśmiał się.
-Kris, proszę, nie żartuj sobie już tak... - Oburzył się Adam. - Sam nie wiem kim jest ten człowiek, po prostu znam jego sylwetkę... Może gdybym mógł chociaż ujrzeć jego twarz...
Na twarzy Allena można było dostrzec strach.

środa, 2 stycznia 2013

4. Wybaw mnie


Odcinek ze specjalną dedykacją dla Glammonster. : ]
Miłego czytania.
____________________________

-Jak dokładnie wygląda mężczyzna? - Zapytał niski komisarz.
-Mówiłem już... - Jęknął zdenerwowany Adam. Obiecywał sobie, że po raz kolejny nie straci nad sobą panowania.
-Ah, no tak... a czy miał może jakieś znaki szczególne? - Mężczyzna przeczesał swojego czarnego wąsa.
-Nie... raczej nie... - Szepnął Lambert. -Oh... nie pamiętam, za to naprawdę bardzo wyróżniał się z tłumu.
-Ma pan może jego zdjęcie?
-Tak. Proszę bardzo. - Czarnowłosy wyciągnął ich wspólną fotografię z kieszeni. Zanim podał ją mężczyźnie  popatrzył jeszcze chwilę na nią. Tak bardzo bał się o Tommyego...
-Dobrze. Proszę nie podejmować żadnych kroków. Pana telefon będzie na podsłuchu w razie gdyby porywacze zadzwonili po okup. Oczywiście... dopuszczamy jeszcze kilka innych opcji, ale ta najbardziej pasuje.

No tak... zapewne porwali go dla okupu. A jak go skrzywdzą? Mój Boże, zaraz! A jeżeli to on coś sobie zrobił? Przecież ostatnio zachowywał się tak dziwnie... 

Adam głośno przełknął ślinę, a po chwili wziął głębszy oddech.
-Dziękujemy panu. - Powiedział mężczyzna. - Zaczniemy go szukać jak najszybciej się da.
-Mam taką nadzieję... - Lambert zamierzał wracać do domu, jednak prawie upadł wstając od biurka.. To młody komisarz go złapał.
-Wszystko dobrze? - Zapytał.
-Tak... poproszę tylko wody. - Powiedział półgłosem.
-Już się robi. - Szepnął.- Header! - Zwrócił się do kobiety stojącej obok. - Przenieś panu wody.
Ciemnowłosa kiwnęła głową i nic nie mówiąc ruszyła korytarzem.

...

-Hej, Adam, zrelaksuj się... - Szeptał Sauli masując ramiona ukochanego. Nie wiedział już co ma robić, gdyż Lambert był całkowicie załamany.
-Eh... - Westchnął. Zdawało się, jakby nie mógł nic więcej mówić. Patrzył tylko przed siebie i pił Whiskey.
-Może już starczy ci tego alkoholu? - Zapytał Koskinen. Martwił się o Adama. Bądź co bądź kochał go. 
-Sauli... daj spokój i spróbuj mnie zrozumieć. Nie mam już siły. Gazety piszą głupie plotki, a ja... ja nie potrafię im zaprzeczyć... Nie wiem, co dzieje się z Tommym.  - Szeptał czarnowłosy zdruzgotany.
-A może...? Może zrobisz mi makijaż? A potem porobimy sobie zdjęcia i wstawimy je na twittera?- Koskinen mówił wszystko, co przyszło mu na myśl. Musiał jakoś odciągnąć Adama od zmartwień i udało mu się. Lambert uśmiechnął się gdy usłyszał propozycję, jednak nie przestawał prowokować.
-A potem? - Zapytał.
-Co? - Zdziwił się Sauli.
-Co zrobimy potem? - Śmiał się Adam.
-Wszystko, co tylko zechcesz...

...


Mężczyzna zrobił małą kreskę na powiece ukochanego, jednak zabawę przerwał głośny dźwięk telefonu Adama.
-Poczekaj skarbie, odbiorę go i dokończymy, dobrze? - Zapytał Lambert.
-Oczywiście. - Uśmiechnął się Koskinen. Był taki szczęśliwy.
    Numer telefonu był zastrzeżony. Adam zdziwił się niezmiernie, jednak odebrał. Wiedział już, że coś jest na rzeczy.
-Halo? - Wydukał wokalista do słuchawki.
-Lambert... 90 tysięcy... jutro pod koszem na śmieci o trzynastej...
-Halo?! Kto mówi?!  -Wystraszył się mężczyzna.
-Mówię ci... żadnej policji, albo Ratliff zginie... 
-Dobrze... - Głos Adama drżał, jednak nie pozwolił, by strach opanował jego ciało i nagle spoważniał.     -Chcę go usłyszeć.
-Teraz? - Jęknął mężczyzna zawiedzony.
-Tak, chcę teraz.
-No, Tommy Joe... doczekałeś się. - Zwrócił się do niego mężczyzna. Blondyn dostał słuchawkę.
-Adam... - Jęknął Tommy osłabionym głosem.
-Tommy... kochanie! Wszystko będzie dobrze, obiecuję ci! - Krzyczał Adam. Nie panował nad językiem, tak bardzo bał się o przyjaciela.
Ratliffa przeszedł mimowolny dreszcz. Adam rzadko zwracał się do niego w ten sposób.
-Tommy... odezwij się do mnie! - Krzyknął Adam.
-Adam... ja...
Chłopak nie dokończył, mężczyzna wyrwał mu słuchawkę.
-Dobra, dość... dostaniesz go kiedy my będziemy mieć pieniądze. Żegnam...
Mężczyzna rozłączył się, a Adam wziął głęboki wdech.
-I co? - Zapytał zdziwiony Sauli nalewając kawy.
Lambert nie był w stanie odpowiedzieć.

...

-Proszę pana, czy dysponuje pan taką kwotą? - Zapytał wysoki, dobrze zbudowany komisarz.
-Tak... - Jęknął Adam. - Bez problemów. Mam ją już wyciągniętą z konta bankowego.
    Każde słowo było dla Lamberta udręką. Bał się, że  gdy zrobi coś nie tak straci Tommyego na zawsze. Z jego sercem działo się coś dziwnego i nie był to strach. Czuł falę gorąca która zalewała jego ciało za każdym razem kiedy myślał o Ratliffie.
-A więc, proszę zachowywać się spokojnie w stosunku do porywaczy. Panie Adamie... - Mężczyzna pomachał mu przed oczami - w porządku?
-Tak... Wszystko jest dobrze. - Wyszeptał Adam. - Potrzebuję tylko wolnej chwili. Muszę to wszystko zrozumieć, to takie dziwne...
-Proszę się nie bać. - Złapał rękę wokalisty - Wszystko się uda. Będziemy z panem na miejscu - zwarci i gotowi.
-Wierzę w to bardzo. No cóż.. - Adam spojrzał na zegarek.- chyba musimy się zbierać. Przynajmniej ja muszę...

...

Lambert opierał się o mury swojego własnego domu kończąc właśnie zapalonego papierosa. Nie palił często,  gdyż dbał o siebie, jednak stres robił swoje. Nagle usłyszał głos ukochanego.
-Adam... - Szepnął Sauli. Blondyn stanął na palcach by ucałować jego czoło. - Uważaj na siebie, kocham cię...
-A ja ciebie, skarbie. Nie bój się, będzie dobrze. - Mężczyzna.ujął jego ręce i ucałował. - Obiecuję.
Narzeczony podał mu małą kopertę. Adam przyjął ją bez oporu i wyszedł pod kosz - tak, jak było to umówione.

...

-No, jesteś Lambert. Idealnie... -Adam usłyszał głos dochodzący zza jego pleców.
-Mam pieniądze, teraz chcę Ratliffa. - Szepnął mężczyzna. Nie bał się już wcale. To tak, jakby odwaga nagle w niego wstąpiła. Zamierzał domagać się swego.
-Najpierw pieniądze... - Szepnął mężczyzna.
-Jaką mam gwarancję, że dostanę Tommyego? - Zapytał pewny siebie Adam.
-Musisz uwierzyć nam na słowo...
-Oddaj teraz mojego gitarzystę... - Stawiał na swoim. Nie miał zamiaru poddać się tak łatwo.
-Najpierw daj mi pieniądze! - Mężczyzna mówił z zaciśniętymi zębami.
-Więc przynajmniej pokaż mi, że masz Tommyego ze sobą.
-Haha, chyba śnisz, pedale! Najpierw koperta!
Na dźwięk słowa "pedale" w Adamie coś pękło. Ruszył na mężczyznę z pięściami, jednak pochamował się. Nie mógł narażać życia przyjaciela, dlatego spokojnie podał białą kopertę mężczyźnie.
-Więc teraz jesteś szczęśliwy? Cholera! W tej chwili oddaj mi MOJEGO Tommyego! - Wrzeszczał Adam.
Niższy o kilka centymetrów mężczyzna otworzył kopertę, po czym wsiadł do swojego samochodu i zaczął uciekać. Adam bez zastanowienia ruszył swoim czarnym BMW w pościg za nim, tak samo jak o trzy radiowozy policyjne.
-Panie Lambert! - Krzyczał komisarz do Adama który przed chwilą odebrał telefon. - Niech pan wraca do domu!
-Nie! Nie zrobię tego... - Szepnął. W jego oczach pojawiły się łzy, jednak musiał zachować trzeźwość umysłu. Przyspieszył.
-Niech nam pan zaufa! - Krzyczał podirytowany. - To może być niebezpieczne, nie rozumie pan?
To pewna siła kazała Adamowi pędzić za nim jak najszybciej. Nie mógł zawieść, musiał uratować swojego przyjaciela bez względu na konsekwencje.
-NIE! NIE ZROBIĘ TEGO. NIE ROZUMIE PAN? NIE WRÓCĘ DO DOMU, A TERAZ ŻEGNAM!
Rozłączył się i spojrzał na drogę. Niestety, zgubił samochód za którym jechał. Zatrzymał się na środku drogi, a za nim kolejne wozy policyjne.
-Kurwa mać! - Uderzył w kierownicę dłonią, a jedna mała łza spłynęła po jego policzku.

poniedziałek, 31 grudnia 2012

Szczęśliwego Nowego Roku, Glamberts!

2012 był wspaniały pod każdym względem. Niech 2013 będzie dla nas i naszej Glamily jeszcze lepszy. 


Pozdrawiam.
GlamRoxy

sobota, 29 grudnia 2012

3. Porwanie

Ratliff wszedł na Twittera z samego rana, by tylko podziękować fanom za świąteczne życzenia.

No cóż... przynajmniej oni o mnie pamiętają.

Widział teraz tweet Adama. Oh, jak on zazdrościł Sauliemu. Tak bardzo chciałby być teraz z Lambertem, chciał czuć jego miłość. Niestety... nie było to realne.
    Tommy postanowił więc, że cały dzień i całą noc zostanie w łóżku. Nie miał już ochoty wstawać i kłócić się z życiem. Wolał rozwiązać ten konflikt bardziej pokojowo.

Pizza i cola, a na wieczór zimne piwo zamiast tradycyjnej wieczerzy? Tak, zgadzam się!

Uśmiechnął się sam do siebie. Pomyślał, że zadzwoni do Adama i życzy mu wesołych świąt, jednak po długiej chwili wahania nie odważył się na to. Co jeżeli Lambert z ukochanym znowu będą uprawiać seks, a Adam odbierze? Wolał zamówić wspomniane wcześniej dania.
    Chłopak długo rozmyślał przez cały tydzień od zdarzenia i doszedł do wniosku, iż Adam zrobił to mu specjalnie.  Serce go mocno przez to bolało. Spojrzał na mały stolik i zobaczył tą samą żyletkę. Zapomniał jej schować. Znów to wczoraj zrobił. Czuł, że popada w depresję. Sądził, że już nic nie będzie takie samo, dlatego zasłonił okna i położył się z powrotem spać.

...

    Podwinął swoje nogi, tak, że kolana dotykały brody i gorzko zapłakał. Była ciemna noc. Cierpiał, kiedy myślał o Adamie, ale w sumie, kiedy Adama w jego myślach nie było, to serce bolało go jeszcze bardziej... Był w sytuacji bez wyjścia.
    Nagle coś zaszemrało. Chłopak ubrał buty, które leżały najbliżej łóżka i zszedł na dół. Nie obchodziło go już nic. Sądził, iż nie czuje strachu. Poczuł, że ktoś przystawia zimną lufę pistoletu do jego głowy. Zacisnął powieki i wziął głęboki oddech.

W sumie... skoro tak cierpię, to może to wszystko zakończyć?

-Nie ruszaj się, gnojku!
Blondyn usłyszał mocny, męski głos który dochodził tuż zza jego pleców. Obok było jeszcze dwóch o wiele wyższych od niego mężczyzn.
-Czego chcecie? Pieniędzy? Tu ich zapewne nie odnajdziecie... - Szepnął Tommy.
-Jak to nie? - Wrzasnął chłopak w czarnej kominiarce. - Jak to nie?!
-Zwyczajnie! - Krzyknął. -Nie mam pieniędzy! Wszystko, co zarabiam od Lamberta idzie na wyżywienie i opłaty! Musicie mi uwierzyć... - Głos Tommyego drżał.
-Tak? - Zapytał, po czym nacisnął spust. Tommy zacisnął mocniej powieki, jednak pistolet nie wystrzelił. - Cholera! Masz szczęście, że nie załadowałem go... tym samym zyskujesz szansę... Wiesz, że nie chcemy ciebie zabijać... daj nam pieniądze.
- Ja naprawdę ich nie mam... przysięgam... - Tommy mówił zgodnie z prawdą. Czasami zachowywał się jak dziecko. Zawsze rozrzutny, żył, jakby miał zaraz umrzeć. Wydawał swoje pieniądze w mgnieniu oka na zwykłe głupoty. Nie był przez to ubezpieczony finansowo.
-Kłamiesz! Jesteś przecież gitarzystą Adama Lamberta!  -Mężczyzna złapał go mocno za kark, a potem za szyję. Tommy zaczął się dławić. Modlił się tylko, by Adam wpadł bez powodu do jego domu i wybawił go... by wziął go w swoje silne ramiona i pozwolił się wypłakać... by powiedział, że wszystko od teraz będzie dobrze. Niestety... Lambert nie przybywał.
-Podaj nam swoją komórkę, chłoptasiu...
Tommy podszedł powoli do małego stolika przy kanapie.
-No dalej! - Krzyczał bandyta.
Podał ją delikatnie do dłoni mężczyzny. Czuł, jakby miał zaraz upaść.
-Co my tu mamy... - Szczupły  mężczyzna przeglądał jego kontakty. - Adam Lambert! Proszę bardzo! A Ty... - Zwrócił się do Tommyego i przyłożył tym razem stalowe ostrze do jego gardła. - Ty będziesz z nami współpracował, prawda?
Chłopak pokiwał znacząco głową i przełknął głośno ślinę. 
-No... - Drobny chłopak poklepał go po ramieniu, po czym wyciągnął taśmę z kieszeni i zakleił usta gitarzyście.  Gdy związano mu jeszcze ręce i nogi mężczyźni go do bagażnika i zamknęli. Tommy jeszcze chyba nigdy nie bał się tak bardzo.

...

-Cholera... - Syknął Adam. - Gdzie może być Tommy?
Cały zespół rozglądał się po sali. Byli zmieszani. Nikt nigdy nie utrzymywał z Ratliffem bliższego kontaktu niż Adam. Każdy uważał go za zamkniętego w sobie introwertyka, dlatego nie potrafili z nim rozmawiać. Nawet nigdy nikt nie próbował tego robić. Nikt prócz Ashley, która można by rzec "dostała kosza" od chłopaka.
-Nic nie wiecie? - kontynuował - Może powiedział coś? Może cokolwiek? Nie wiem, co się dzieje... jego telefon jest ciągle wyłączony. Zaczynam się martwić. - Westchnął.
-Może... - Wtrąciła Keisha - Może zaraz przyjedzie...
-Nie wydaje mi się. Zawsze gdy wylatywaliśmy, to był przed czasem. Rzadko zdarzało mu się spóźnić. - Dodał Lambert. Był już całkowicie dobity i nie miał nadziei, że chłopak przyjedzie.
-To prawda... - Wtrącił Brian. - Ratliff zawsze był cholernie punktualny i nie pamiętam, by się spóźnił.
-Cóż... - Szepnął Adam. - To przykre, ale nie możemy lecieć, kiedy wiem, że coś się zdarzyło. Sumienie mnie zadręczy... Muszę się dowiedzieć co jest. Poza tym... nie chcę innego gitarzysty w zastępstwo. To bez sensu. Musimy odwołać koncert.
-Co?! - Krzyknęli wszyscy razem. - Jak to?!
-Zwyczajnie. Już podjąłem decyzję. Kto tutaj jest szefem? - Uniósł się mężczyzna.
-Ty...- Przyznała mu rację Renee.
-No właśnie... - Mówił całkiem załamany, jednak nie tracił zmysłów. - Chcecie? Lećcie beze mnie. Ja wracam do mojego domu... 
Adam odszedł od grupy która ciągle jeszcze nie mogła zrozumieć co się dzieje wokoło. Po chwili każdy rozszedł się.

...

-Uhmm! - Jęknął Tommy.
-Zamknij mordę, kretynie. Jesteśmy już prawie u celu. Twój Adaś odwołał występ. 
Każdy krzyk Tommyego był stłamszony. Wisiał na sznurach, prawie wyczerpany nie czuł już swoich rąk.
-No... - Zwrócił się do niego drugi mężczyzna. - To może powiesz nam coś o sobie? Haha!
Śmiech wypełnił ciemną piwnicę o roznosił się po niej. Ratliff przecząco pokiwał głową.
-Nie? Oj! To bardzo nie ładnie! Chyba powinieneś zostać ukarany... 
Tommy jęknął ponownie gdy dostał małym kamieniem w plecy. Miał już sporo ran na całym ciele.
-Odklej mu paszczę, John! - Krzyknął jeden do drugiego. - Chyba musi się napić.
-Dobra... Tylko... - Spojrzał na blondyna - żadnych krzyków!
Ratliff pokiwał głową. Po chwili mógł odetchnąć czystym powietrzem. John podał mu trochę wody, a resztą polał jego drobne ciało.
-Proszę.. - Mówił gitarzysta ostatkami sił - Zrzućcie mnie... na dół...
-Hm... - Zastanowił się chwilę wysoki mężczyzna - dobra.
Przeciął liny. Tommy wiedział, ze nie dojdzie do siebie zbyt szybko.

piątek, 28 grudnia 2012

2. Potrzebuję Cię!

    Gdy Tommy się obudził, poczuł mocne pieczenie na swoim brzuchu.
-O Boże... co ja zrobiłem? - Szeptał, patrząc na część swojego ciała. To świeża rana po cięciu go tak piekła. Tommy nie miał ochoty wstawać. Spojrzał na telefon.-Oooh... 12:04. - Jęknął i zwlókł się z łóżka. Poszedł wziąć prysznic, bo nic nigdy nie poprawiało mu humoru jak ciepła woda. I choć czuł mocny ból robiąc to, starał się wytrzymać. Musiał...
...
-No proszę, proszę.... - Podszedł Adam do Sauliego wylegującego się jeszcze w ich łóżku. - I kto tu jest leniem? - Lambert ucałował jego czoło, a Koskinen uśmiechnął się delikatnie.
-Daj mi jeszcze chwilę... - Szeptał zaspanym głosem.
-No wiesz co? Przecież przygotowałem ci śniadanie... tak nie wypada! - Adam śmiał się, jednak uśmiech znikł z jego twarzy, kiedy blondyn odwrócił się do niego tyłem i wypiął się na niego.
-Czy mam to odbierać jako zaproszenie? Bo wiesz... - Lambert jednym ruchem dłoni rozwiązał szlafrok.
-Adam... - Westchnął, gdy spojrzał na nagie, masywne ciało kochanka.
Czarnowłosy spojrzał się na niego prowokująco i westchnął:
-Hm?
-Robisz to specjalnie... - Fin uchylił kołdrę. Adam od razu znalazł się pod nią.
-Nie... ja po prostu mam na ciebie haka. - Zaśmiał się, a Sauli nic nie odpowiedział. Mężczyźni zniknęli pod grubym materiałem czerwonej jedwabnej pościeli.


...

Tommy zaczął bić się z myślami.

Zadzwonić, czy nie?

Potrzebował rozmowy z Adamem. Zastanawiał się, czy nie wyjawić mu tego, że go kocha. Ciągle się wahał. Po dziesięciu minutach rozmyślania podjął już decyzję. Nie był do końca przekonany, ale ją podjął.

Zadzwonię do niego... powiedział, że mogę o każdej porze... poproszę go o spotkanie. Przecież... kiedyś i tak to wyjdzie na jaw.

Blondyn wybrał numer przyjaciela i nacisnął zieloną słuchawkę wzdychając przy tym głośno.
Telefon Adama zadzwonił. Mężczyzna wiedział co ma robić. Spróbował nacisnąć czerwoną słuchawkę, przecież był zajęty. Zrobił to intuicyjnie, jednak pomylił się tym razem. Ratliff usłyszał w słuchawce dwa głosy które cały czas powtarzały swoje imiona. Rozłączył się natychmiast. Łzy płynęły z jego oczu. Teraz już nie był w stanie odważyć się na to po raz drugi. Nic nie mogło ugasić tego pożaru, który rozniecił w nim Adam.


...


Blondyn otworzył drzwi swojego małego mieszkania i ujrzał w nich Adama. Wyglądał z każdym dniem co raz lepiej. Był taki uśmiechnięty i naturalny. Widać miłość go uskrzydlała.
-Co się stało? - Zapytał zaskoczony Ratliff.
-Co się stało? Ty się pytasz: "Co się stało"? Wiesz dobrze o co mi chodzi.
Tommy zamyślił się chwilę, jednak nie wiedział co mógł zrobić źle. Odezwał się nagle.
-Nie wiem... może ty mi powiedz o co chodzi?
-O to, że... no... eh.. głupia sprawa.
-Może wjedź, porozmawiamy. - Zaproponował gitarzysta.
-W porządku, Tommy. - Uśmiechnął się Adam. - Nigdy nie byłem u ciebie odkąd się przeprowadziłeś. - Mówił rozglądając się po mieszkaniu.
-No wiesz... nie jest zbyt wielkie. - Szepnął. - Napijesz się może czegoś?
-Poprosiłbym o herbatę. - Powiedział Lambert. Był lekko zmieszany, tak samo jak jego rozmówca. 
-Poczekaj chwilę.
    
    Tommy zaczął parzyć herbatę, przy czym był już pewien o co chodzi. Adam z pewnością miał na myśli jego dziwny telefon.

Boże, co za wstyd! Jak ja mu się teraz wytłumaczę? 

Zacisnął zęby i dłoń w pięść, nalał wody do dwóch szklanek i ruszył do przyjaciela.

-No, Raffi! Wreszcie jesteś. - Krzyknął uradowany. - A gdzie ta twoja Hayley? Chętnie bym ją poznał. -Uśmiechnął się perliście.
-Myślę, że nie powinieneś wtykać SWOJEGO nosa w NIESWOJE sprawy. - Tommy zaakcentował specjalnie te dwa słowa.
-Haha! - Śmiał się Lambert. - Jesteś o nią zazdrosny! To bardzo urocze, ale wiesz przecież, że wolę chłopców... - I tu się na chwilę zatrzymał. - No dobra, mężczyzn. Poza tym znalazłem to, czego szukałem.
-Map?- Zapytał Tommy i poczuł kłucie w sercu.
-Zgadza się. - Przytaknął Adam. - Jednak... mieliśmy porozmawiać o czymś innym, nie sądzisz?
-No tak... a więc ty zacznij.
-Chciałem ciebie cholernie mocno przeprosić o to, co zaszło dziś rano. Nie chciałem odbierać tego telefonu, to był przypadek, sam przecież wiesz jak to jest - Adam szturchnął Tommyego w ramię, po czym mimowolnie się zaśmiał.
-Ta... wiem... - Gitarzysta mówił ozięble z grobową miną.
-Czyli, nie gniewasz się? 
-Nigdy w życiu! -Teraz to Tommy się uśmiechnął. Miał nadzieję, że Lambert nie zauważy tego, iż udaje.
-Idealnie. - Wziął łyk herbaty. - Wiesz, niedługo są święta...
-O Boże... - Blondyna zatkało. - rzeczywiście!
-Nie lecę z Saulim w tym roku do Finlandii, zapraszamy niewielką grupkę przyjaciół i moją rodzinę, więc ja...-Tutaj zatrzymał się chwilę. - jeżeli nie masz innych planów, a widzę, że nie masz... to... chciałbym ciebie zaprosić do nas. Możesz przyjść ze swoją Hayley, której znowu nie miałem okazji poznać...
    W Tommym coś się ruszyło. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że Adam zaprasza go do siebie.

Ja? Do niego? Patrzeć, jak się migdalą? Poza tym... jak wytłumaczę to, że nie ma ze mną mojej dziewczyny? Nie ma mowy! Wolę zostać sam...

-No, Tommy? - Zapytał Lambert. -To jak? 
-Nie... raczej nie. Poradzimy sobie z moim kotkiem. - Mówił Tommy. Adam nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo obrzydliwe jest kłamstwo dla Ratliffa.
-Na pewno? - Szepnął zawiedzonym głosem.
-Na pewno... przepraszam, Adam.
-Cóż... trudno. Życzę ci wesołych świąt, Ratliff. - Mówił półgłosem.
-Dziękuję, nawzajem... 
    Chłopak poczuł, że zaraz się popłacze. Podjął przed chwilą szybką decyzję, której teraz pożałował. Musiał być jednak silny. Ciągle sobie to powtarzał. Teraz, gdy Adam odchodził, chłopak poczuł, że jego ciało się rozkleja na części, a serce rozpada na bardzo małe kawałki.
-Cześć, Tommy. - Rzucił oziębłym głosem.
-Cześć Adam...

wtorek, 25 grudnia 2012

1. Dumny Paw


Blondwłosy mężczyzna siedział w kącie obok kominka.
-Tommy! Chodź imprezować! - Krzyczała Ashley. Była wyraźnie podniecona zabawą.
-Nie, dzięki. - Szepnął. Nie potrafił wydusić z siebie więcej słów kiedy patrzył na szczęśliwego Adama. Nie mógł już stać u jego boku. Nie było tam dla niego miejsca, bo przy wokaliście dumnie kroczył Sauli Koskinen - zwycięzca fińskiego Big Brothera, a tym samym chłopak Adama. Tommy zacisnął powieki. Nie mógł pozwolić, by ktokolwiek zobaczył łzy na jego policzkach.
    Lambert był dla niego kimś niesamowitym. Był dla niego wzorem i obiektem westchnień. I choć nigdy nie fantazjował, to Adam stanowił wyjątek. Często wyobrażał sobie różne sceny. Ratliff zazwyczaj porównywał go do pawia - dumnego i pięknego. Tommy jeszcze nigdy się tak w nikim nie zakochał. Wokalista miał jego serce od imprezy American Music Awards w 2009 roku... od pamiętnego występu.

Can you handle what I'm about to do?

Boże... czemu to zawsze ja jestem takim kretynem...? To wszystko moja wina! To przeze mnie... nie... stop! Adam jest teraz szczęśliwy. To znaczy, że dobrze zrobiłem. Dobrze, że odpuściłem go sobie.  Przy mnie nie zaznał by tego wszystkiego.

Nagle ciepły, męski głos wyrwał go z rozmyśleń. Znał go już na pamięć.
-Co się dzieje, Tommy? - Zapytał wysoki mężczyzna. W ręce trzymał szklankę wypełnioną drogą Whiskey. - Nie bawisz się dobrze? 
Blondyn nie potrafił zwrócić swoich oczu ku Adamowi. Wstyd go zażerał każdym razem, gdy mężczyzna był blisko niego. 
-Hej... Tommy? Popatrz na mnie. - Ujął jego podbródek. - No co jest? Po to cię tu zaprosiłem, byśmy świętowali moje zaręczyny. Ohh, umss... nasze! Przecież moje i Sauliego... - Zaśmiał się. - No popatrz na mnie. Zostawiła cię dziewczyna? A może chłopak? - Śmiał się znowu. 
Tommy spojrzał w błękitne oczy Adama. Widział w nich wesołe iskierki. Lambert był szczęśliwy, to było widać. Adam jednak znał się dobrze na ludziach i od razu wyczuł, że z jego gitarzystą i zarazem bliskim przyjacielem jest coś nie tak.
-Boże! Od trzech tygodni to samo! Co to ma znaczyć?! - krzyczał Lambert - Co to jest?! No powiedz!
    Tak... dokładnie trzy tygodnie od tego momentu Tommy zorientował się, że cały czas kłamał siebie samego. Wiedział już, że cały czas kochał, kocha i będzie kochać wokalistę.
-Ćpasz? -Zapytał, z wykrzywionymi ustami.
-Nie. - odezwał się - Nie ćpam i nigdy nie ćpałem. Myślałem, że wiesz... rozumiem, że wygląda na to, że to robię, ale uwierz, że nie. - Powiedział z wyrzutem.
-Więc co się z tobą dzieje? Wiesz, że możesz mi wszystko opowiedzieć.

O nie! Tego już za wiele!

    W Tommy przelała się czara goryczy. O ostatnim sekrecie jaki mu powierzył wie już pół miasta i każdy fan. Niestety, już nie ufał Adamowi.
-Nie powiem ci nic gaduło... - Zarumienił się lekko, gdy Adam spojrzał głęboko w jego oczy. 
-O rany, przepraszam... wtedy to był przypadek! - Zaśmiał się. - Naprawdę...
-Tak, tak... nic się nie stało. -bąknął
    Ratliff na pewno byłby w stanie mu ponownie zaufać. Ba! Nawet powierzyć najbardziej intymne sekrety, tyle że nie ufał Sauliemu. Koskinen jest dobrym człowiekiem, jednak zazdrość o Adama nie pozwalała mu nigdy zaprzyjaźnić się z Tommym. Zawsze udawał wielką przyjaźń tylko przed kamerami. Często złośliwy próbował go poniżyć. Tommy cierpiał przez to trochę, jednak zawsze potem dochodził do siebie.
Nagle w jego kieszeni coś zaczęło wibrować. Dostał wiadomość. Tak naprawdę była to automatyczna wiadomość z poczty, jednak nie mógł sobie tego odmówić.
-Przepraszam Adam. Muszę wracać, bo Hayley czeka. - Szepnął. Nienawidził kłamać.
-Ah! To ta twoja nowa dziewczyna? - Uśmiechnął się Tommy kiwnął znacząco głową. -Oh, chciałbym ją kiedyś poznać. Mogła przyjść z tobą. - Kontynuował.
-No cóż, nie byłem pewien, czy może... - Wyjęczał Tommy. Byle słowo kłamstwa było dla niego takie trudne. Nie potrafił dłużej tego robić. Spuścił głowę.
-Oczywiście, wariacie! - Krzyknął głośno Lambert i potargał jego grzywkę. Uwielbiał to robić. - Tommy... jeżeli tylko... chciałbyś porozmawiać ze mną... - Położył swoją ciepłą męską dłoń na drobnej, chłodnej dłoni gitarzysty - to wiesz, że możesz o każdej porze. 
Ratliff drgnął i szybko wstał. 
-Nie, nie trzeba, bo jest w porządku, przecież mówiłem.
Czarnowłosy zmarszczył brwi. Wiedział, że coś się w Tommym zmieniło, nie wiedział tylko co.
-Baw się dobrze. Cześć! - Odszedł szybko.
-Cześć... - Mruknął Adam, jakby do siebie.
...
-Boże! Dlaczego?- Płakał, leżąc na swoim małym łóżku. - Ja tak bardzo potrzebuję tego mężczyzny...
Odłożył zakrwawioną żyletkę obok lampki na małym stoliku. Okaleczył się po raz pierwszy w życiu.
-Dlaczego..? - Powtarzał do zaśnięcia.