poniedziałek, 31 grudnia 2012

Szczęśliwego Nowego Roku, Glamberts!

2012 był wspaniały pod każdym względem. Niech 2013 będzie dla nas i naszej Glamily jeszcze lepszy. 


Pozdrawiam.
GlamRoxy

sobota, 29 grudnia 2012

3. Porwanie

Ratliff wszedł na Twittera z samego rana, by tylko podziękować fanom za świąteczne życzenia.

No cóż... przynajmniej oni o mnie pamiętają.

Widział teraz tweet Adama. Oh, jak on zazdrościł Sauliemu. Tak bardzo chciałby być teraz z Lambertem, chciał czuć jego miłość. Niestety... nie było to realne.
    Tommy postanowił więc, że cały dzień i całą noc zostanie w łóżku. Nie miał już ochoty wstawać i kłócić się z życiem. Wolał rozwiązać ten konflikt bardziej pokojowo.

Pizza i cola, a na wieczór zimne piwo zamiast tradycyjnej wieczerzy? Tak, zgadzam się!

Uśmiechnął się sam do siebie. Pomyślał, że zadzwoni do Adama i życzy mu wesołych świąt, jednak po długiej chwili wahania nie odważył się na to. Co jeżeli Lambert z ukochanym znowu będą uprawiać seks, a Adam odbierze? Wolał zamówić wspomniane wcześniej dania.
    Chłopak długo rozmyślał przez cały tydzień od zdarzenia i doszedł do wniosku, iż Adam zrobił to mu specjalnie.  Serce go mocno przez to bolało. Spojrzał na mały stolik i zobaczył tą samą żyletkę. Zapomniał jej schować. Znów to wczoraj zrobił. Czuł, że popada w depresję. Sądził, że już nic nie będzie takie samo, dlatego zasłonił okna i położył się z powrotem spać.

...

    Podwinął swoje nogi, tak, że kolana dotykały brody i gorzko zapłakał. Była ciemna noc. Cierpiał, kiedy myślał o Adamie, ale w sumie, kiedy Adama w jego myślach nie było, to serce bolało go jeszcze bardziej... Był w sytuacji bez wyjścia.
    Nagle coś zaszemrało. Chłopak ubrał buty, które leżały najbliżej łóżka i zszedł na dół. Nie obchodziło go już nic. Sądził, iż nie czuje strachu. Poczuł, że ktoś przystawia zimną lufę pistoletu do jego głowy. Zacisnął powieki i wziął głęboki oddech.

W sumie... skoro tak cierpię, to może to wszystko zakończyć?

-Nie ruszaj się, gnojku!
Blondyn usłyszał mocny, męski głos który dochodził tuż zza jego pleców. Obok było jeszcze dwóch o wiele wyższych od niego mężczyzn.
-Czego chcecie? Pieniędzy? Tu ich zapewne nie odnajdziecie... - Szepnął Tommy.
-Jak to nie? - Wrzasnął chłopak w czarnej kominiarce. - Jak to nie?!
-Zwyczajnie! - Krzyknął. -Nie mam pieniędzy! Wszystko, co zarabiam od Lamberta idzie na wyżywienie i opłaty! Musicie mi uwierzyć... - Głos Tommyego drżał.
-Tak? - Zapytał, po czym nacisnął spust. Tommy zacisnął mocniej powieki, jednak pistolet nie wystrzelił. - Cholera! Masz szczęście, że nie załadowałem go... tym samym zyskujesz szansę... Wiesz, że nie chcemy ciebie zabijać... daj nam pieniądze.
- Ja naprawdę ich nie mam... przysięgam... - Tommy mówił zgodnie z prawdą. Czasami zachowywał się jak dziecko. Zawsze rozrzutny, żył, jakby miał zaraz umrzeć. Wydawał swoje pieniądze w mgnieniu oka na zwykłe głupoty. Nie był przez to ubezpieczony finansowo.
-Kłamiesz! Jesteś przecież gitarzystą Adama Lamberta!  -Mężczyzna złapał go mocno za kark, a potem za szyję. Tommy zaczął się dławić. Modlił się tylko, by Adam wpadł bez powodu do jego domu i wybawił go... by wziął go w swoje silne ramiona i pozwolił się wypłakać... by powiedział, że wszystko od teraz będzie dobrze. Niestety... Lambert nie przybywał.
-Podaj nam swoją komórkę, chłoptasiu...
Tommy podszedł powoli do małego stolika przy kanapie.
-No dalej! - Krzyczał bandyta.
Podał ją delikatnie do dłoni mężczyzny. Czuł, jakby miał zaraz upaść.
-Co my tu mamy... - Szczupły  mężczyzna przeglądał jego kontakty. - Adam Lambert! Proszę bardzo! A Ty... - Zwrócił się do Tommyego i przyłożył tym razem stalowe ostrze do jego gardła. - Ty będziesz z nami współpracował, prawda?
Chłopak pokiwał znacząco głową i przełknął głośno ślinę. 
-No... - Drobny chłopak poklepał go po ramieniu, po czym wyciągnął taśmę z kieszeni i zakleił usta gitarzyście.  Gdy związano mu jeszcze ręce i nogi mężczyźni go do bagażnika i zamknęli. Tommy jeszcze chyba nigdy nie bał się tak bardzo.

...

-Cholera... - Syknął Adam. - Gdzie może być Tommy?
Cały zespół rozglądał się po sali. Byli zmieszani. Nikt nigdy nie utrzymywał z Ratliffem bliższego kontaktu niż Adam. Każdy uważał go za zamkniętego w sobie introwertyka, dlatego nie potrafili z nim rozmawiać. Nawet nigdy nikt nie próbował tego robić. Nikt prócz Ashley, która można by rzec "dostała kosza" od chłopaka.
-Nic nie wiecie? - kontynuował - Może powiedział coś? Może cokolwiek? Nie wiem, co się dzieje... jego telefon jest ciągle wyłączony. Zaczynam się martwić. - Westchnął.
-Może... - Wtrąciła Keisha - Może zaraz przyjedzie...
-Nie wydaje mi się. Zawsze gdy wylatywaliśmy, to był przed czasem. Rzadko zdarzało mu się spóźnić. - Dodał Lambert. Był już całkowicie dobity i nie miał nadziei, że chłopak przyjedzie.
-To prawda... - Wtrącił Brian. - Ratliff zawsze był cholernie punktualny i nie pamiętam, by się spóźnił.
-Cóż... - Szepnął Adam. - To przykre, ale nie możemy lecieć, kiedy wiem, że coś się zdarzyło. Sumienie mnie zadręczy... Muszę się dowiedzieć co jest. Poza tym... nie chcę innego gitarzysty w zastępstwo. To bez sensu. Musimy odwołać koncert.
-Co?! - Krzyknęli wszyscy razem. - Jak to?!
-Zwyczajnie. Już podjąłem decyzję. Kto tutaj jest szefem? - Uniósł się mężczyzna.
-Ty...- Przyznała mu rację Renee.
-No właśnie... - Mówił całkiem załamany, jednak nie tracił zmysłów. - Chcecie? Lećcie beze mnie. Ja wracam do mojego domu... 
Adam odszedł od grupy która ciągle jeszcze nie mogła zrozumieć co się dzieje wokoło. Po chwili każdy rozszedł się.

...

-Uhmm! - Jęknął Tommy.
-Zamknij mordę, kretynie. Jesteśmy już prawie u celu. Twój Adaś odwołał występ. 
Każdy krzyk Tommyego był stłamszony. Wisiał na sznurach, prawie wyczerpany nie czuł już swoich rąk.
-No... - Zwrócił się do niego drugi mężczyzna. - To może powiesz nam coś o sobie? Haha!
Śmiech wypełnił ciemną piwnicę o roznosił się po niej. Ratliff przecząco pokiwał głową.
-Nie? Oj! To bardzo nie ładnie! Chyba powinieneś zostać ukarany... 
Tommy jęknął ponownie gdy dostał małym kamieniem w plecy. Miał już sporo ran na całym ciele.
-Odklej mu paszczę, John! - Krzyknął jeden do drugiego. - Chyba musi się napić.
-Dobra... Tylko... - Spojrzał na blondyna - żadnych krzyków!
Ratliff pokiwał głową. Po chwili mógł odetchnąć czystym powietrzem. John podał mu trochę wody, a resztą polał jego drobne ciało.
-Proszę.. - Mówił gitarzysta ostatkami sił - Zrzućcie mnie... na dół...
-Hm... - Zastanowił się chwilę wysoki mężczyzna - dobra.
Przeciął liny. Tommy wiedział, ze nie dojdzie do siebie zbyt szybko.

piątek, 28 grudnia 2012

2. Potrzebuję Cię!

    Gdy Tommy się obudził, poczuł mocne pieczenie na swoim brzuchu.
-O Boże... co ja zrobiłem? - Szeptał, patrząc na część swojego ciała. To świeża rana po cięciu go tak piekła. Tommy nie miał ochoty wstawać. Spojrzał na telefon.-Oooh... 12:04. - Jęknął i zwlókł się z łóżka. Poszedł wziąć prysznic, bo nic nigdy nie poprawiało mu humoru jak ciepła woda. I choć czuł mocny ból robiąc to, starał się wytrzymać. Musiał...
...
-No proszę, proszę.... - Podszedł Adam do Sauliego wylegującego się jeszcze w ich łóżku. - I kto tu jest leniem? - Lambert ucałował jego czoło, a Koskinen uśmiechnął się delikatnie.
-Daj mi jeszcze chwilę... - Szeptał zaspanym głosem.
-No wiesz co? Przecież przygotowałem ci śniadanie... tak nie wypada! - Adam śmiał się, jednak uśmiech znikł z jego twarzy, kiedy blondyn odwrócił się do niego tyłem i wypiął się na niego.
-Czy mam to odbierać jako zaproszenie? Bo wiesz... - Lambert jednym ruchem dłoni rozwiązał szlafrok.
-Adam... - Westchnął, gdy spojrzał na nagie, masywne ciało kochanka.
Czarnowłosy spojrzał się na niego prowokująco i westchnął:
-Hm?
-Robisz to specjalnie... - Fin uchylił kołdrę. Adam od razu znalazł się pod nią.
-Nie... ja po prostu mam na ciebie haka. - Zaśmiał się, a Sauli nic nie odpowiedział. Mężczyźni zniknęli pod grubym materiałem czerwonej jedwabnej pościeli.


...

Tommy zaczął bić się z myślami.

Zadzwonić, czy nie?

Potrzebował rozmowy z Adamem. Zastanawiał się, czy nie wyjawić mu tego, że go kocha. Ciągle się wahał. Po dziesięciu minutach rozmyślania podjął już decyzję. Nie był do końca przekonany, ale ją podjął.

Zadzwonię do niego... powiedział, że mogę o każdej porze... poproszę go o spotkanie. Przecież... kiedyś i tak to wyjdzie na jaw.

Blondyn wybrał numer przyjaciela i nacisnął zieloną słuchawkę wzdychając przy tym głośno.
Telefon Adama zadzwonił. Mężczyzna wiedział co ma robić. Spróbował nacisnąć czerwoną słuchawkę, przecież był zajęty. Zrobił to intuicyjnie, jednak pomylił się tym razem. Ratliff usłyszał w słuchawce dwa głosy które cały czas powtarzały swoje imiona. Rozłączył się natychmiast. Łzy płynęły z jego oczu. Teraz już nie był w stanie odważyć się na to po raz drugi. Nic nie mogło ugasić tego pożaru, który rozniecił w nim Adam.


...


Blondyn otworzył drzwi swojego małego mieszkania i ujrzał w nich Adama. Wyglądał z każdym dniem co raz lepiej. Był taki uśmiechnięty i naturalny. Widać miłość go uskrzydlała.
-Co się stało? - Zapytał zaskoczony Ratliff.
-Co się stało? Ty się pytasz: "Co się stało"? Wiesz dobrze o co mi chodzi.
Tommy zamyślił się chwilę, jednak nie wiedział co mógł zrobić źle. Odezwał się nagle.
-Nie wiem... może ty mi powiedz o co chodzi?
-O to, że... no... eh.. głupia sprawa.
-Może wjedź, porozmawiamy. - Zaproponował gitarzysta.
-W porządku, Tommy. - Uśmiechnął się Adam. - Nigdy nie byłem u ciebie odkąd się przeprowadziłeś. - Mówił rozglądając się po mieszkaniu.
-No wiesz... nie jest zbyt wielkie. - Szepnął. - Napijesz się może czegoś?
-Poprosiłbym o herbatę. - Powiedział Lambert. Był lekko zmieszany, tak samo jak jego rozmówca. 
-Poczekaj chwilę.
    
    Tommy zaczął parzyć herbatę, przy czym był już pewien o co chodzi. Adam z pewnością miał na myśli jego dziwny telefon.

Boże, co za wstyd! Jak ja mu się teraz wytłumaczę? 

Zacisnął zęby i dłoń w pięść, nalał wody do dwóch szklanek i ruszył do przyjaciela.

-No, Raffi! Wreszcie jesteś. - Krzyknął uradowany. - A gdzie ta twoja Hayley? Chętnie bym ją poznał. -Uśmiechnął się perliście.
-Myślę, że nie powinieneś wtykać SWOJEGO nosa w NIESWOJE sprawy. - Tommy zaakcentował specjalnie te dwa słowa.
-Haha! - Śmiał się Lambert. - Jesteś o nią zazdrosny! To bardzo urocze, ale wiesz przecież, że wolę chłopców... - I tu się na chwilę zatrzymał. - No dobra, mężczyzn. Poza tym znalazłem to, czego szukałem.
-Map?- Zapytał Tommy i poczuł kłucie w sercu.
-Zgadza się. - Przytaknął Adam. - Jednak... mieliśmy porozmawiać o czymś innym, nie sądzisz?
-No tak... a więc ty zacznij.
-Chciałem ciebie cholernie mocno przeprosić o to, co zaszło dziś rano. Nie chciałem odbierać tego telefonu, to był przypadek, sam przecież wiesz jak to jest - Adam szturchnął Tommyego w ramię, po czym mimowolnie się zaśmiał.
-Ta... wiem... - Gitarzysta mówił ozięble z grobową miną.
-Czyli, nie gniewasz się? 
-Nigdy w życiu! -Teraz to Tommy się uśmiechnął. Miał nadzieję, że Lambert nie zauważy tego, iż udaje.
-Idealnie. - Wziął łyk herbaty. - Wiesz, niedługo są święta...
-O Boże... - Blondyna zatkało. - rzeczywiście!
-Nie lecę z Saulim w tym roku do Finlandii, zapraszamy niewielką grupkę przyjaciół i moją rodzinę, więc ja...-Tutaj zatrzymał się chwilę. - jeżeli nie masz innych planów, a widzę, że nie masz... to... chciałbym ciebie zaprosić do nas. Możesz przyjść ze swoją Hayley, której znowu nie miałem okazji poznać...
    W Tommym coś się ruszyło. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że Adam zaprasza go do siebie.

Ja? Do niego? Patrzeć, jak się migdalą? Poza tym... jak wytłumaczę to, że nie ma ze mną mojej dziewczyny? Nie ma mowy! Wolę zostać sam...

-No, Tommy? - Zapytał Lambert. -To jak? 
-Nie... raczej nie. Poradzimy sobie z moim kotkiem. - Mówił Tommy. Adam nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo obrzydliwe jest kłamstwo dla Ratliffa.
-Na pewno? - Szepnął zawiedzonym głosem.
-Na pewno... przepraszam, Adam.
-Cóż... trudno. Życzę ci wesołych świąt, Ratliff. - Mówił półgłosem.
-Dziękuję, nawzajem... 
    Chłopak poczuł, że zaraz się popłacze. Podjął przed chwilą szybką decyzję, której teraz pożałował. Musiał być jednak silny. Ciągle sobie to powtarzał. Teraz, gdy Adam odchodził, chłopak poczuł, że jego ciało się rozkleja na części, a serce rozpada na bardzo małe kawałki.
-Cześć, Tommy. - Rzucił oziębłym głosem.
-Cześć Adam...

wtorek, 25 grudnia 2012

1. Dumny Paw


Blondwłosy mężczyzna siedział w kącie obok kominka.
-Tommy! Chodź imprezować! - Krzyczała Ashley. Była wyraźnie podniecona zabawą.
-Nie, dzięki. - Szepnął. Nie potrafił wydusić z siebie więcej słów kiedy patrzył na szczęśliwego Adama. Nie mógł już stać u jego boku. Nie było tam dla niego miejsca, bo przy wokaliście dumnie kroczył Sauli Koskinen - zwycięzca fińskiego Big Brothera, a tym samym chłopak Adama. Tommy zacisnął powieki. Nie mógł pozwolić, by ktokolwiek zobaczył łzy na jego policzkach.
    Lambert był dla niego kimś niesamowitym. Był dla niego wzorem i obiektem westchnień. I choć nigdy nie fantazjował, to Adam stanowił wyjątek. Często wyobrażał sobie różne sceny. Ratliff zazwyczaj porównywał go do pawia - dumnego i pięknego. Tommy jeszcze nigdy się tak w nikim nie zakochał. Wokalista miał jego serce od imprezy American Music Awards w 2009 roku... od pamiętnego występu.

Can you handle what I'm about to do?

Boże... czemu to zawsze ja jestem takim kretynem...? To wszystko moja wina! To przeze mnie... nie... stop! Adam jest teraz szczęśliwy. To znaczy, że dobrze zrobiłem. Dobrze, że odpuściłem go sobie.  Przy mnie nie zaznał by tego wszystkiego.

Nagle ciepły, męski głos wyrwał go z rozmyśleń. Znał go już na pamięć.
-Co się dzieje, Tommy? - Zapytał wysoki mężczyzna. W ręce trzymał szklankę wypełnioną drogą Whiskey. - Nie bawisz się dobrze? 
Blondyn nie potrafił zwrócić swoich oczu ku Adamowi. Wstyd go zażerał każdym razem, gdy mężczyzna był blisko niego. 
-Hej... Tommy? Popatrz na mnie. - Ujął jego podbródek. - No co jest? Po to cię tu zaprosiłem, byśmy świętowali moje zaręczyny. Ohh, umss... nasze! Przecież moje i Sauliego... - Zaśmiał się. - No popatrz na mnie. Zostawiła cię dziewczyna? A może chłopak? - Śmiał się znowu. 
Tommy spojrzał w błękitne oczy Adama. Widział w nich wesołe iskierki. Lambert był szczęśliwy, to było widać. Adam jednak znał się dobrze na ludziach i od razu wyczuł, że z jego gitarzystą i zarazem bliskim przyjacielem jest coś nie tak.
-Boże! Od trzech tygodni to samo! Co to ma znaczyć?! - krzyczał Lambert - Co to jest?! No powiedz!
    Tak... dokładnie trzy tygodnie od tego momentu Tommy zorientował się, że cały czas kłamał siebie samego. Wiedział już, że cały czas kochał, kocha i będzie kochać wokalistę.
-Ćpasz? -Zapytał, z wykrzywionymi ustami.
-Nie. - odezwał się - Nie ćpam i nigdy nie ćpałem. Myślałem, że wiesz... rozumiem, że wygląda na to, że to robię, ale uwierz, że nie. - Powiedział z wyrzutem.
-Więc co się z tobą dzieje? Wiesz, że możesz mi wszystko opowiedzieć.

O nie! Tego już za wiele!

    W Tommy przelała się czara goryczy. O ostatnim sekrecie jaki mu powierzył wie już pół miasta i każdy fan. Niestety, już nie ufał Adamowi.
-Nie powiem ci nic gaduło... - Zarumienił się lekko, gdy Adam spojrzał głęboko w jego oczy. 
-O rany, przepraszam... wtedy to był przypadek! - Zaśmiał się. - Naprawdę...
-Tak, tak... nic się nie stało. -bąknął
    Ratliff na pewno byłby w stanie mu ponownie zaufać. Ba! Nawet powierzyć najbardziej intymne sekrety, tyle że nie ufał Sauliemu. Koskinen jest dobrym człowiekiem, jednak zazdrość o Adama nie pozwalała mu nigdy zaprzyjaźnić się z Tommym. Zawsze udawał wielką przyjaźń tylko przed kamerami. Często złośliwy próbował go poniżyć. Tommy cierpiał przez to trochę, jednak zawsze potem dochodził do siebie.
Nagle w jego kieszeni coś zaczęło wibrować. Dostał wiadomość. Tak naprawdę była to automatyczna wiadomość z poczty, jednak nie mógł sobie tego odmówić.
-Przepraszam Adam. Muszę wracać, bo Hayley czeka. - Szepnął. Nienawidził kłamać.
-Ah! To ta twoja nowa dziewczyna? - Uśmiechnął się Tommy kiwnął znacząco głową. -Oh, chciałbym ją kiedyś poznać. Mogła przyjść z tobą. - Kontynuował.
-No cóż, nie byłem pewien, czy może... - Wyjęczał Tommy. Byle słowo kłamstwa było dla niego takie trudne. Nie potrafił dłużej tego robić. Spuścił głowę.
-Oczywiście, wariacie! - Krzyknął głośno Lambert i potargał jego grzywkę. Uwielbiał to robić. - Tommy... jeżeli tylko... chciałbyś porozmawiać ze mną... - Położył swoją ciepłą męską dłoń na drobnej, chłodnej dłoni gitarzysty - to wiesz, że możesz o każdej porze. 
Ratliff drgnął i szybko wstał. 
-Nie, nie trzeba, bo jest w porządku, przecież mówiłem.
Czarnowłosy zmarszczył brwi. Wiedział, że coś się w Tommym zmieniło, nie wiedział tylko co.
-Baw się dobrze. Cześć! - Odszedł szybko.
-Cześć... - Mruknął Adam, jakby do siebie.
...
-Boże! Dlaczego?- Płakał, leżąc na swoim małym łóżku. - Ja tak bardzo potrzebuję tego mężczyzny...
Odłożył zakrwawioną żyletkę obok lampki na małym stoliku. Okaleczył się po raz pierwszy w życiu.
-Dlaczego..? - Powtarzał do zaśnięcia.