piątek, 28 grudnia 2012

2. Potrzebuję Cię!

    Gdy Tommy się obudził, poczuł mocne pieczenie na swoim brzuchu.
-O Boże... co ja zrobiłem? - Szeptał, patrząc na część swojego ciała. To świeża rana po cięciu go tak piekła. Tommy nie miał ochoty wstawać. Spojrzał na telefon.-Oooh... 12:04. - Jęknął i zwlókł się z łóżka. Poszedł wziąć prysznic, bo nic nigdy nie poprawiało mu humoru jak ciepła woda. I choć czuł mocny ból robiąc to, starał się wytrzymać. Musiał...
...
-No proszę, proszę.... - Podszedł Adam do Sauliego wylegującego się jeszcze w ich łóżku. - I kto tu jest leniem? - Lambert ucałował jego czoło, a Koskinen uśmiechnął się delikatnie.
-Daj mi jeszcze chwilę... - Szeptał zaspanym głosem.
-No wiesz co? Przecież przygotowałem ci śniadanie... tak nie wypada! - Adam śmiał się, jednak uśmiech znikł z jego twarzy, kiedy blondyn odwrócił się do niego tyłem i wypiął się na niego.
-Czy mam to odbierać jako zaproszenie? Bo wiesz... - Lambert jednym ruchem dłoni rozwiązał szlafrok.
-Adam... - Westchnął, gdy spojrzał na nagie, masywne ciało kochanka.
Czarnowłosy spojrzał się na niego prowokująco i westchnął:
-Hm?
-Robisz to specjalnie... - Fin uchylił kołdrę. Adam od razu znalazł się pod nią.
-Nie... ja po prostu mam na ciebie haka. - Zaśmiał się, a Sauli nic nie odpowiedział. Mężczyźni zniknęli pod grubym materiałem czerwonej jedwabnej pościeli.


...

Tommy zaczął bić się z myślami.

Zadzwonić, czy nie?

Potrzebował rozmowy z Adamem. Zastanawiał się, czy nie wyjawić mu tego, że go kocha. Ciągle się wahał. Po dziesięciu minutach rozmyślania podjął już decyzję. Nie był do końca przekonany, ale ją podjął.

Zadzwonię do niego... powiedział, że mogę o każdej porze... poproszę go o spotkanie. Przecież... kiedyś i tak to wyjdzie na jaw.

Blondyn wybrał numer przyjaciela i nacisnął zieloną słuchawkę wzdychając przy tym głośno.
Telefon Adama zadzwonił. Mężczyzna wiedział co ma robić. Spróbował nacisnąć czerwoną słuchawkę, przecież był zajęty. Zrobił to intuicyjnie, jednak pomylił się tym razem. Ratliff usłyszał w słuchawce dwa głosy które cały czas powtarzały swoje imiona. Rozłączył się natychmiast. Łzy płynęły z jego oczu. Teraz już nie był w stanie odważyć się na to po raz drugi. Nic nie mogło ugasić tego pożaru, który rozniecił w nim Adam.


...


Blondyn otworzył drzwi swojego małego mieszkania i ujrzał w nich Adama. Wyglądał z każdym dniem co raz lepiej. Był taki uśmiechnięty i naturalny. Widać miłość go uskrzydlała.
-Co się stało? - Zapytał zaskoczony Ratliff.
-Co się stało? Ty się pytasz: "Co się stało"? Wiesz dobrze o co mi chodzi.
Tommy zamyślił się chwilę, jednak nie wiedział co mógł zrobić źle. Odezwał się nagle.
-Nie wiem... może ty mi powiedz o co chodzi?
-O to, że... no... eh.. głupia sprawa.
-Może wjedź, porozmawiamy. - Zaproponował gitarzysta.
-W porządku, Tommy. - Uśmiechnął się Adam. - Nigdy nie byłem u ciebie odkąd się przeprowadziłeś. - Mówił rozglądając się po mieszkaniu.
-No wiesz... nie jest zbyt wielkie. - Szepnął. - Napijesz się może czegoś?
-Poprosiłbym o herbatę. - Powiedział Lambert. Był lekko zmieszany, tak samo jak jego rozmówca. 
-Poczekaj chwilę.
    
    Tommy zaczął parzyć herbatę, przy czym był już pewien o co chodzi. Adam z pewnością miał na myśli jego dziwny telefon.

Boże, co za wstyd! Jak ja mu się teraz wytłumaczę? 

Zacisnął zęby i dłoń w pięść, nalał wody do dwóch szklanek i ruszył do przyjaciela.

-No, Raffi! Wreszcie jesteś. - Krzyknął uradowany. - A gdzie ta twoja Hayley? Chętnie bym ją poznał. -Uśmiechnął się perliście.
-Myślę, że nie powinieneś wtykać SWOJEGO nosa w NIESWOJE sprawy. - Tommy zaakcentował specjalnie te dwa słowa.
-Haha! - Śmiał się Lambert. - Jesteś o nią zazdrosny! To bardzo urocze, ale wiesz przecież, że wolę chłopców... - I tu się na chwilę zatrzymał. - No dobra, mężczyzn. Poza tym znalazłem to, czego szukałem.
-Map?- Zapytał Tommy i poczuł kłucie w sercu.
-Zgadza się. - Przytaknął Adam. - Jednak... mieliśmy porozmawiać o czymś innym, nie sądzisz?
-No tak... a więc ty zacznij.
-Chciałem ciebie cholernie mocno przeprosić o to, co zaszło dziś rano. Nie chciałem odbierać tego telefonu, to był przypadek, sam przecież wiesz jak to jest - Adam szturchnął Tommyego w ramię, po czym mimowolnie się zaśmiał.
-Ta... wiem... - Gitarzysta mówił ozięble z grobową miną.
-Czyli, nie gniewasz się? 
-Nigdy w życiu! -Teraz to Tommy się uśmiechnął. Miał nadzieję, że Lambert nie zauważy tego, iż udaje.
-Idealnie. - Wziął łyk herbaty. - Wiesz, niedługo są święta...
-O Boże... - Blondyna zatkało. - rzeczywiście!
-Nie lecę z Saulim w tym roku do Finlandii, zapraszamy niewielką grupkę przyjaciół i moją rodzinę, więc ja...-Tutaj zatrzymał się chwilę. - jeżeli nie masz innych planów, a widzę, że nie masz... to... chciałbym ciebie zaprosić do nas. Możesz przyjść ze swoją Hayley, której znowu nie miałem okazji poznać...
    W Tommym coś się ruszyło. Dopiero po chwili uświadomił sobie, że Adam zaprasza go do siebie.

Ja? Do niego? Patrzeć, jak się migdalą? Poza tym... jak wytłumaczę to, że nie ma ze mną mojej dziewczyny? Nie ma mowy! Wolę zostać sam...

-No, Tommy? - Zapytał Lambert. -To jak? 
-Nie... raczej nie. Poradzimy sobie z moim kotkiem. - Mówił Tommy. Adam nawet nie zdawał sobie sprawy, jak bardzo obrzydliwe jest kłamstwo dla Ratliffa.
-Na pewno? - Szepnął zawiedzonym głosem.
-Na pewno... przepraszam, Adam.
-Cóż... trudno. Życzę ci wesołych świąt, Ratliff. - Mówił półgłosem.
-Dziękuję, nawzajem... 
    Chłopak poczuł, że zaraz się popłacze. Podjął przed chwilą szybką decyzję, której teraz pożałował. Musiał być jednak silny. Ciągle sobie to powtarzał. Teraz, gdy Adam odchodził, chłopak poczuł, że jego ciało się rozkleja na części, a serce rozpada na bardzo małe kawałki.
-Cześć, Tommy. - Rzucił oziębłym głosem.
-Cześć Adam...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz