środa, 2 stycznia 2013

4. Wybaw mnie


Odcinek ze specjalną dedykacją dla Glammonster. : ]
Miłego czytania.
____________________________

-Jak dokładnie wygląda mężczyzna? - Zapytał niski komisarz.
-Mówiłem już... - Jęknął zdenerwowany Adam. Obiecywał sobie, że po raz kolejny nie straci nad sobą panowania.
-Ah, no tak... a czy miał może jakieś znaki szczególne? - Mężczyzna przeczesał swojego czarnego wąsa.
-Nie... raczej nie... - Szepnął Lambert. -Oh... nie pamiętam, za to naprawdę bardzo wyróżniał się z tłumu.
-Ma pan może jego zdjęcie?
-Tak. Proszę bardzo. - Czarnowłosy wyciągnął ich wspólną fotografię z kieszeni. Zanim podał ją mężczyźnie  popatrzył jeszcze chwilę na nią. Tak bardzo bał się o Tommyego...
-Dobrze. Proszę nie podejmować żadnych kroków. Pana telefon będzie na podsłuchu w razie gdyby porywacze zadzwonili po okup. Oczywiście... dopuszczamy jeszcze kilka innych opcji, ale ta najbardziej pasuje.

No tak... zapewne porwali go dla okupu. A jak go skrzywdzą? Mój Boże, zaraz! A jeżeli to on coś sobie zrobił? Przecież ostatnio zachowywał się tak dziwnie... 

Adam głośno przełknął ślinę, a po chwili wziął głębszy oddech.
-Dziękujemy panu. - Powiedział mężczyzna. - Zaczniemy go szukać jak najszybciej się da.
-Mam taką nadzieję... - Lambert zamierzał wracać do domu, jednak prawie upadł wstając od biurka.. To młody komisarz go złapał.
-Wszystko dobrze? - Zapytał.
-Tak... poproszę tylko wody. - Powiedział półgłosem.
-Już się robi. - Szepnął.- Header! - Zwrócił się do kobiety stojącej obok. - Przenieś panu wody.
Ciemnowłosa kiwnęła głową i nic nie mówiąc ruszyła korytarzem.

...

-Hej, Adam, zrelaksuj się... - Szeptał Sauli masując ramiona ukochanego. Nie wiedział już co ma robić, gdyż Lambert był całkowicie załamany.
-Eh... - Westchnął. Zdawało się, jakby nie mógł nic więcej mówić. Patrzył tylko przed siebie i pił Whiskey.
-Może już starczy ci tego alkoholu? - Zapytał Koskinen. Martwił się o Adama. Bądź co bądź kochał go. 
-Sauli... daj spokój i spróbuj mnie zrozumieć. Nie mam już siły. Gazety piszą głupie plotki, a ja... ja nie potrafię im zaprzeczyć... Nie wiem, co dzieje się z Tommym.  - Szeptał czarnowłosy zdruzgotany.
-A może...? Może zrobisz mi makijaż? A potem porobimy sobie zdjęcia i wstawimy je na twittera?- Koskinen mówił wszystko, co przyszło mu na myśl. Musiał jakoś odciągnąć Adama od zmartwień i udało mu się. Lambert uśmiechnął się gdy usłyszał propozycję, jednak nie przestawał prowokować.
-A potem? - Zapytał.
-Co? - Zdziwił się Sauli.
-Co zrobimy potem? - Śmiał się Adam.
-Wszystko, co tylko zechcesz...

...


Mężczyzna zrobił małą kreskę na powiece ukochanego, jednak zabawę przerwał głośny dźwięk telefonu Adama.
-Poczekaj skarbie, odbiorę go i dokończymy, dobrze? - Zapytał Lambert.
-Oczywiście. - Uśmiechnął się Koskinen. Był taki szczęśliwy.
    Numer telefonu był zastrzeżony. Adam zdziwił się niezmiernie, jednak odebrał. Wiedział już, że coś jest na rzeczy.
-Halo? - Wydukał wokalista do słuchawki.
-Lambert... 90 tysięcy... jutro pod koszem na śmieci o trzynastej...
-Halo?! Kto mówi?!  -Wystraszył się mężczyzna.
-Mówię ci... żadnej policji, albo Ratliff zginie... 
-Dobrze... - Głos Adama drżał, jednak nie pozwolił, by strach opanował jego ciało i nagle spoważniał.     -Chcę go usłyszeć.
-Teraz? - Jęknął mężczyzna zawiedzony.
-Tak, chcę teraz.
-No, Tommy Joe... doczekałeś się. - Zwrócił się do niego mężczyzna. Blondyn dostał słuchawkę.
-Adam... - Jęknął Tommy osłabionym głosem.
-Tommy... kochanie! Wszystko będzie dobrze, obiecuję ci! - Krzyczał Adam. Nie panował nad językiem, tak bardzo bał się o przyjaciela.
Ratliffa przeszedł mimowolny dreszcz. Adam rzadko zwracał się do niego w ten sposób.
-Tommy... odezwij się do mnie! - Krzyknął Adam.
-Adam... ja...
Chłopak nie dokończył, mężczyzna wyrwał mu słuchawkę.
-Dobra, dość... dostaniesz go kiedy my będziemy mieć pieniądze. Żegnam...
Mężczyzna rozłączył się, a Adam wziął głęboki wdech.
-I co? - Zapytał zdziwiony Sauli nalewając kawy.
Lambert nie był w stanie odpowiedzieć.

...

-Proszę pana, czy dysponuje pan taką kwotą? - Zapytał wysoki, dobrze zbudowany komisarz.
-Tak... - Jęknął Adam. - Bez problemów. Mam ją już wyciągniętą z konta bankowego.
    Każde słowo było dla Lamberta udręką. Bał się, że  gdy zrobi coś nie tak straci Tommyego na zawsze. Z jego sercem działo się coś dziwnego i nie był to strach. Czuł falę gorąca która zalewała jego ciało za każdym razem kiedy myślał o Ratliffie.
-A więc, proszę zachowywać się spokojnie w stosunku do porywaczy. Panie Adamie... - Mężczyzna pomachał mu przed oczami - w porządku?
-Tak... Wszystko jest dobrze. - Wyszeptał Adam. - Potrzebuję tylko wolnej chwili. Muszę to wszystko zrozumieć, to takie dziwne...
-Proszę się nie bać. - Złapał rękę wokalisty - Wszystko się uda. Będziemy z panem na miejscu - zwarci i gotowi.
-Wierzę w to bardzo. No cóż.. - Adam spojrzał na zegarek.- chyba musimy się zbierać. Przynajmniej ja muszę...

...

Lambert opierał się o mury swojego własnego domu kończąc właśnie zapalonego papierosa. Nie palił często,  gdyż dbał o siebie, jednak stres robił swoje. Nagle usłyszał głos ukochanego.
-Adam... - Szepnął Sauli. Blondyn stanął na palcach by ucałować jego czoło. - Uważaj na siebie, kocham cię...
-A ja ciebie, skarbie. Nie bój się, będzie dobrze. - Mężczyzna.ujął jego ręce i ucałował. - Obiecuję.
Narzeczony podał mu małą kopertę. Adam przyjął ją bez oporu i wyszedł pod kosz - tak, jak było to umówione.

...

-No, jesteś Lambert. Idealnie... -Adam usłyszał głos dochodzący zza jego pleców.
-Mam pieniądze, teraz chcę Ratliffa. - Szepnął mężczyzna. Nie bał się już wcale. To tak, jakby odwaga nagle w niego wstąpiła. Zamierzał domagać się swego.
-Najpierw pieniądze... - Szepnął mężczyzna.
-Jaką mam gwarancję, że dostanę Tommyego? - Zapytał pewny siebie Adam.
-Musisz uwierzyć nam na słowo...
-Oddaj teraz mojego gitarzystę... - Stawiał na swoim. Nie miał zamiaru poddać się tak łatwo.
-Najpierw daj mi pieniądze! - Mężczyzna mówił z zaciśniętymi zębami.
-Więc przynajmniej pokaż mi, że masz Tommyego ze sobą.
-Haha, chyba śnisz, pedale! Najpierw koperta!
Na dźwięk słowa "pedale" w Adamie coś pękło. Ruszył na mężczyznę z pięściami, jednak pochamował się. Nie mógł narażać życia przyjaciela, dlatego spokojnie podał białą kopertę mężczyźnie.
-Więc teraz jesteś szczęśliwy? Cholera! W tej chwili oddaj mi MOJEGO Tommyego! - Wrzeszczał Adam.
Niższy o kilka centymetrów mężczyzna otworzył kopertę, po czym wsiadł do swojego samochodu i zaczął uciekać. Adam bez zastanowienia ruszył swoim czarnym BMW w pościg za nim, tak samo jak o trzy radiowozy policyjne.
-Panie Lambert! - Krzyczał komisarz do Adama który przed chwilą odebrał telefon. - Niech pan wraca do domu!
-Nie! Nie zrobię tego... - Szepnął. W jego oczach pojawiły się łzy, jednak musiał zachować trzeźwość umysłu. Przyspieszył.
-Niech nam pan zaufa! - Krzyczał podirytowany. - To może być niebezpieczne, nie rozumie pan?
To pewna siła kazała Adamowi pędzić za nim jak najszybciej. Nie mógł zawieść, musiał uratować swojego przyjaciela bez względu na konsekwencje.
-NIE! NIE ZROBIĘ TEGO. NIE ROZUMIE PAN? NIE WRÓCĘ DO DOMU, A TERAZ ŻEGNAM!
Rozłączył się i spojrzał na drogę. Niestety, zgubił samochód za którym jechał. Zatrzymał się na środku drogi, a za nim kolejne wozy policyjne.
-Kurwa mać! - Uderzył w kierownicę dłonią, a jedna mała łza spłynęła po jego policzku.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz